Dziś późno pójdę spać
Patrząc w gwiazdy w dole stać
Krzycząc ciszą głowa biegnie w takt
Zmiany
uwierającej w ramię
wychodzącej zza kotary
łamię się w pół
ręka bezimienna dosięgnie
jej brak
kłuje w bok
nocą
kiedy niebieską okrywam się
niemocą
wracam do dotyku
letniej nocy poznanego
zgubnego pozoru ostoi
czekam
z wiadrem na słony płyn
policzki torem
słysz w dole plusk
moje żale
nieme
trwale
zmęczona biegiem
idąc patrzę w dal
bez okularów
wracam.